wtorek, 24 marca 2015

Rozdział X

*Harry*
Pojechałem z Elizabeth do miejsca gdzie Graham robił to całe gówno z ludźmi.
Zaparkowałem samochód i odwróciłem się twarzą do dziewczyny.
- Słuchaj, pójde teraz na chwile do tego chuja ale nie bój się zaraz wracam - powiedziałem spoglądając jej w oczy.
- Okey, wracaj szybko.
Nie mogłem się powstrzymać i dałem jej delikatnego buziaka w policzek.
Otworzyłem drzwi i szybkim marszem ruszyłem w stronę starego magazynu.
Otworzyłem blaszane drzwi i ukazał mi się okropny widok.
Jakiś facet, przypuszczam, że ojciec Elizabeth, leżał zakrwawiony na ziemi, za lipnym biurkiem siedział ON. Usypał na drewnianym blacie kreske narkotyku a po obu jego stronach stali napakowani goście. To takie żałosne.
- Oo, kogo my tu mamy - odpalił papierosa - jak czuję się dziewczyna?
- Średnio bo maltretujesz jej ojca.
Gniew pulsował w moich żyłach. To co zrobił Elizabeth i mojej rodzinie było czymś okropnym.
- Wow! Wybawca uciśnionych się znalazł, może powinienem powiedzieć twojej koleżance ile kobiet zgwałciłeś, ile zabiłeś osób... Wymieniać dalej?
Kurwa.
- Zamknij się - wysyczałem przez zęby.
- Harry, radzę ci spasować bo koledzy ci pomogą.
Już miałem się na niego rzucić gdy ktoś złapał mnie za ramię. Elizabeth.
Miała łzy w oczach. Kurwa oby nie słyszała tego co mówił Graham.
Odwróciła głowę a z jej ust wydostał się jęk przepełniony bólem i rozpaczą. Zobaczyła swojego ojca.
Szybko podeszła do niego ale jeden z goryli Grahama ją powstrzymał.
Cholera, cholera. Co robić?
Miałem nóż w tylnej kieszeni. Zwinnym ruchem wyciągnąłem go i wbiłem z impetem w ramie faceta, który trzymał Elizabeth. Zawył z bólu.
- Uciekaj Elizabeth!
Dziewczyna spojrzała na swojego tatę i z przepraszającym wzrokiem uciekła kulejąc.
- Haha! Oj chłopcze jesteś taki zabawny.
Stałem z nożem w ręce i czułem, że mam małe szanse z nimi trzema.
Jeden złapał moje ręce od tyłu, drugi zadał mi cios w brzuch. To sprawiło, że upóściłem nóż i upadłem na kolana.
- Teraz przesadziłeś, kolego - powiedział Graham z rozbawieniem w głosie. Wymierzył mi cios prosto w szczękę. Z mojej rozciętej wargi popłynęła krew.
- Nikt ci nie pomoże w... - nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ kula trafiła prosto w jego głowę.
Odwróciłem się nie wiedząc o co chodzi. Elizabeth.
Stała w drzwiach, zapłakana.
Wykorzystałem to, że dwóch kolesi zawiesiło oko na Elizabeth i sprzedałem jednemu kopa w krocze a drugiego z impetem uderzyłem w twarz.
Wyciągnąłem rękę a dziewczyna rzuciła mi pistolet. Sprzedałem każdemu po kulce. Nie żyli.
Elizabeth płakała ale mimo to zajęła się swoim ojcem. Oderwała skrawek bluzy i zaczęła oczyszczać jego rany.
___________________________________________________
Ok, ok sporo się dzieje :D hahah opinie proszę wyrażać w komentarzach :*

poniedziałek, 23 marca 2015

Rodział IX

 Rozdział zawiera scene erotyczną,czytasz na swoją odpowiedzialość.
*Elizabeth*
Chciałam pomóc ojcu i wiedziałam, że Harry mi się do tego przyda. Bałam się go jak cholera ale nie chciałam dać tego po sobie znać. Musiałam go wykorzystać aby ocalić tate. Postanowiłam wziąść sprawy w swoje ręce. Harry siedział na siedzeniu obok ze wzrokiem skupinym na drodze. Wzięłam głęboki wdech, zebrałam w sobie całą odwagę.
Powolnym ruchem położyłam rękę na kolanie chłopaka. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami ale nie mówił nic abym przestała wiec kontynuowałam grę. Jechałam ręką coraz wyżej. Widziałam, że się trochę spina. Zawstydzony Harry? Nie może być. Uśmiechnęłam się pod nosem. A jednak.
Dotarłam do jego krocza. Cicho jęknął. Mój plan się rozpoczął.
Harry spojrzał na mnie zaskoczony a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
*Harry* 
Co ona do cholery robiła?! To nie Elizabeth, ona by tak nie potrafiła. 
Ku mojemu zaskoczeniu zaczęła odpinać moje spodnie. Nie byłem w stanie skupić się na drodze. Co ona ze mną robiła?! 
Zjechałem na pobocze a ona nadal kąbinowała przy moim rozporku.
-Hej, hej! Co ty robisz? - Powiedziałem dość głośno.
-Myślałam, że ci się podoba - powiedziała z zawodem w głosie. 
-Podoba tylko...- nie zdążyłem dokończyć bo ona wstała z krzesła i usiadła na moje kolana. Odsunąłem fotel aby było nam wygodniej. Lekko zapiszczała i zachichotał pod wpływem ruchu krzesła. Piękny dźwięk. 
Poradziła sobie z zamkiem i zsunęła spodnie. Złapała mnie przez materiał. Zassałem przez zęby powietrze. Nic nie zrobiła a byłem już twardy. Jeszcze nigdy nikt tak na mnie nie działał. 
Pochyliła się i zaczęła całować mój brzuch tuż nad paskiem moich czarnych bokserek. Palcem strzeliła delikatnie gumką opinającą moje biodra. 
Boże, była taka seksowna.
-Czego chcesz? - zapytała tak seksownie, że przeszedł mnie dreszcz.
-Ciebie- powiedziałem wraz z westchnieniem. Co ona ze mną robiła?!
Zsunęła moje bokserki i złapała moją długość w swoją drobną rączkę. Ciche westchnienie wydobyło się z moich ust. Kurwa,tak bardzo chciałem poczuć jej usta na sobie. Jak na zawołanie pochyaliła się i wzięła mnie do połowy. BOŻE, najlepsze uczucie na ziemi! Tam gdzie nie sięgała ustami, pomagała sobie dłonią.
Była cudowna. Szybko osiągnąłem szczyt a przez moje ciało przechodziły fale przyjemności.
Po wszystkim Elizabeth wróciła na swoje miejsce.
-Dziękuję, z czasem się odwdzięcie- powiedziałem a jej policzki zalała czerwień. Ruszyliśmy z pobocza.
 Elizabeth odwróciła głowę w stronę szyby i intensywnie o czymś myślała tylko o czym?
_____________________________________________________________________________
Jest rozdział, trochę inny ale mam nadzieje, że nie jest źle;D

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział VIII

*Elizabeth*
Obudziłam się. Było mi gorąco. Obróciłam głowę i zamarłam. Obok mnie leżał Harry. Miał rozchylone usta. Wolno oddychał a jego ręka była owinięta wokół mojej talii. Pachniał miętą i wodą kolońską.
Ruszyłam nogą a rozrywający ból przeszedł moje ciało. Zoriętowałam się, że mam ranę na nodze. Moje nadgarstki były opatrzone. Pomyślałam, że tego nie mógł zrobić Harry ale z drugiej strony nikogo innego nie było.
Miałam wstać z łóżka kiedy chłopak wydał z siebie pomruk. Przetarł swoje oczy dłońmi.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął sie do mnie.
Co do kurwy?! Przecież mnie nienawidzi.
-Cześć kochanie.
Powiedział sennie jak gdyby nigdy nic.
-Co ty wyprawiasz? Odsuń się ode mnie. Boje się ciebie! Co mi zrobiłeś?!
Wydarłam się na niego.
Wyraz jego twarzy się zmienił. Widziałam, że mięśnie na jego ramionach się napieły.
-Co ja ci zrobiłem? Próbowałaś zwiać a to nie był dobry ruch.
Wstał z łóżka (co to za łóżko?!).
-Słuchaj, chce z tobą porozmawiać. To ważne i nie musisz sie bać.
Pewnie zauważył, że drżę. Byliśmy twarzą w twarz. Pochylił się do mnie. Jego ciepły oddech uderzył w moją twarz.
-Wiem jak ci pomóc. Twój tata żyje ale nie wiem jak długo to potrwa. Graham nigdy się nie pieści. Uwierz na słowo. Jeśli uda mi się go odciągnąć od twojego ojca, ty możesz go uratować.
-Dlaczego chcesz mi pomagać? To pewnie jakiś podstęp.
Oparłam ręce na piersi. Obrazy mojego ojca pobitego do nieprzytomności przemknęły przez mój umysł.
-Mam swoje powody aby nienawidzić Grahama i tak naprawdę jestem w tym gangu aby sie na nim odegrać.
-Ale co ja i mój ojciec mamy z tym wspólnego?
-W sumie nic ale mam ochotę wam pomóc i bardzo mi się spodobałaś.
W moim brzuchu latało stado motyli. Czerwień oblała moje policzki.
-Oj nie rób takiej miny! Dobrze wiesz jak działasz na facetów.
Dotkną palcami mojej rozgrzanej skóry na twarzy. Nie z własnej woli przymknęłam oczy. On obserwował jak działa na mnie jego dotyk.
*Harry*
Rozpływałem się. Jej skóra była taka delikatna i ciepła. Chciałem ją pocałować ale wiedziałem, że to nie będzie na miejscu.
-Słuchaj skarbie, musze jechać do Grahama i wyczaić gdzie trzymają twojego tatę. Potem będziemy myśleć co dalej.
Spojrzała na mnie a błękit jej oczu sprawił, że straciłem grunt pod nogami.
-Musisz mnie zabrać.
Powiedziała do mnie załamującym się głosem.
Przytaknąłem. Chciała wstać ale rana w jej nodze sprawiła, że opadła na łóżko. Podszedłem do niej i podniosłem ją na rękach. Pisnęła zaskoczona moim ruchem.
-Postaw mnie. Jestem za ciężka!
Marudziła mi nad uchem. Jak mogła tak mówić? Była taka lekka i delikatna.
Postawiłem ją przed drzwiami do samochodu. Otworzyłem pojazd i pomogłem jej usiąść.
Po chwili jechaliśmy w stronę miasta. Spojrzałem na nią. Była ubrana w sukienkę. Tą samą, w której była na imprezie. Pomyślałem, że ucieszyła by się z nowych ubrań.
-Pojedziemy w jedno miejsce, okey?
Na moje słowa odwróciła głowę od szyby i przytaknęła.
Zapanowała długa cisza. Włączyłem radio. Rockowa muzyka zabrzmiała w moim samochodzie. Chyba piosenka spodobała się Elizabeth, ponieważ zaczęła bębnić palcami o swoje kolano w rytm muzyki.
Zbliżaliśmy się do sklepu odzieżowego w małym miasteczku.
-Elizabeth, musisz kupić sobie ciuchy. Nie to że ta sukienka jest brzydka czy coś bo jest tak seksowna, że staje mi na sam widok tylko możesz się zaziębić.
Róż oblał jej policzki pewnie przez mój komentarz.
-Okey, tylko nie mam pieniędzy.
-Tym się nie martw.
Opuściliśmy auto i ruszyliśmy w stronę sklepu. Elizabeth wybrała czarne rurki, bluze i trampki. Wyglądała uroczo.
Gdy opuszczaliśmy sklep nadal mi dziękowała za ubrania. 

~Szanujesz moją prace? Zostaw komentarz~

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział VII

*Harry*  
Moje nerwy nie wytrzymywały. Miałem dość tej całej szopki!
Z tą dziewczyną było stanowczo za dużo problemów.
Wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem w stronę cmentarza. Kochałem to miejsce. Tu spotykałem się z moim ojcem.
Wysiadłem z auta. Udałem się na grób Joe'go Styles'a.
Byłem dumny, że mogę nosić to nazwisko. Mój ojciec był bohaterem. Stanąłem przed miejscem, w którym spoczywał tata
-Nie daję rady. Wszystko co robię czynie z myślą o Tobie. Ciężko mi.
Załkałem. Położyłem różę na grobie ojca.
-Tak wiele wycierpiałeś przez Grahama. Muszę to zmienić. Teraz on będzie cierpiał. 
Usiadłem na ławeczce i wpatrywałem się w kawał marmuru. Przypomniało mi się jak ojciec zabierał mnie każdego ranka do piekarni i kupował świeże bułeczki.
Pojedyncza łza kapła na moje czarne rurki.
Uśmiechnąłem się, ponieważ uświadomiłem sobie, że tylko tata potrafił mnie wzruszyć. Sięgnąłem do kieszeni po paczkę fajek. Dopiero wtedy zoriętowałem się, że nie mam kluczyków od kajdanek. Moje oczy rozszerzyły się do niezwykłych rozmiarów. Biegiem ruszyłem w stronę parkingu przed cmentarzem.
*Elizabeth* 
Wydostałam się z tej rudery. Moje nadgarstki bolały. Chwiałam się na nogach. Brak pożywienia dawał się we znaki.
Biegłam. Długo biegłam.
W pewnej chwili usłyszałam ryk silnika. Polną drogę, którą biegłam oświetlił blask świateł samochodowych.
Gwałtownie skręciłam w rów. Upadłam na coś ostrego. Z mojej nogi wystawał kawał szkła. Bolało jak cholera.
Powoli traciłam przytomność. Jedyne co zdążyłam zobaczyć to zielone oczy i bujne włosy, delikatne i miękkie.
*Harry*
-Wstawaj!
Wydarłem się chwytając ją za ramie. Odpłynęła, jeszcze tego mi było trzeba.
Już miałem ją szarpnąć ale zauważyłem szkło w jej nodze. Auć!
Szybko skoczyłem do samochodu po apteczkę. Bałem się wyjąć jej to szkło. Mogło ją chelrnie boleć a tego nie chciałem. Zrobiłem to powoli, najdelikatniej jak umiałem. Obandarzowałem jej nogę gdy nagle dostrzegłem rany na nadgarstkach Elizabeth. Jezu, chyba zostane pielęgniarką na cały etat.
Opatrzyłem i te rany.
Wziąłem ją na ręce. Była taka lekka, delikatna. Jak mogłem chcieć ją skrzywdzić. Położyłem Elizabeth na tylnim siedzeniu samochodu.
Jechałem powoli. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Jussa.
Odebrał po dwóch sygnałach.
-Słuchaj, masz jakieś 5 minut na zorganizowanie łóżka tak wygodnego, że na sam widok chce się w nim pieprzyć.
Nie czekałem na odpowiedź i rozłączyłem się.
Podobała mi się Elizabeth, nawet bardzo.
Zapragnąłem traktować ją jak księżniczkę. Moją księżniczkę.
Zatrzymałem się przed tą budą. Księżniczki zasługują na pałace.
Przed wejściem stał Juss. Podeszłem do niego a on wyciągną do mnie rękę ale zignorowałem to. Szczeniak mnie wkurza.
-Załatwiłeś to co chciałem?
-Taa, spokojnie. Ale się wkręciłeś.
Nie mogłem uwierzyć, że ten szczyl się odzywa do mnie w ten sposób.
Zamachnąłem się i trafiłem go moimi kostkami prosto w twarz. Chłopak osuną się na nogach. Ups.
Wziąłem na ręce Elizabeth i ruszyłem w stronę budynku.
Kątem oka zobaczyłem krew na nosie Justina. Nie było mi go szkoda.
Mimo, że go nie lubiłem wywiązał się z zadania. Łóżko było dwuosobowe. Prawidłowo.
Położyłem moją księżniczkę na materacu.
Wyglądała pięknie.
Oderwałem rękaw od mojej koszuli i zamoczyłem w kałuży.
Potarłem jej czoło. Powoli otworzyła oczy.
Zobaczyłem błękit jej źrenic. Była cudowna.
-Zimno mi.
Wyszeptała. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawe, że jest tylko w mega seksownej sukience.
Wyciągnęła do mnie dłoń. Przyciągnąłem ją do siebie.
Oczy Elizabeth znowu się zamknęły.
Zasnęła w moich ramionach.
Niespodziewanie wszedł Juss.
Zaczął się podśmiechiwać ale pokazałem mu środkowy palec.
Zciągnąłem buty i położyłem się z moją księżniczką.
Razem zasneliśmy

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział VI

*Harry* 
Jezu! Co ja zrobiłem?! Nie chciałem tego. Co mi się dzieje? Nigdy nie podniosłem ręki na kobietę ale z drugiej strony żadna się tak do mnie nie odnosiła. Nie powinna była tego robić. To jej wina. ostatni raz na nią spojrzałem. Moim oczom ukazała się jedna, samotna, pełna bólu łza. Zapragnąłem ją przytulić, przeprosić, błagać o przebaczenie, ale nie. Niby już zagojona rana z przeszłości mi nie pozwalała. Gwałtownie się odwróciłem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Musiałem odwiedzić jedno miejsce. 
*Elizabeth* 
W jego oczach buzowała złość, agresja, nienawiść. Bałam się go. Wiedziałam, że jest w stanie zrobić mi krzywdę. Wyszedł stąd jak huragan.Nie usłyszał nawet brzdęku upadających kluczy. moja jedyna szansa na ratunek leżała jakieś 3 metry ode mnie. otarłam łzę, wzięłam głęboki oddech i byłam gotowa. Nie wiedziałam gdzie jestem, jak daleko od domu, która jest godzina. NIC. Ale jednego byłam pewna. Chciałam uciec od tego okropnego miejsca. Szarpnęłam rękami z nadzieją, że to pomoże mi w wydostaniu się. Wiele razy próbowałam zerwać z siebie kajdanki ale to tylko powodowało powstawanie nowych ran na moich nadgarstkach. Byłam tam kilka dni. Mało jadłam i spałam. Harry czasami przynosił mi jedzenie ale upychałam je pod materacem. Nie chciałam jego litości. Uniosłam się z łóżka. Stałam na własnych nogach. Od upuszczonych kluczy dzielił mnie metr. Postanowiłam przemieścić się razem z łóżkiem. Ciągłam je w stronę  mojego wybawienia. Stal kajdanek ocierała mi się o otwarte rany. Wiedziałam, że będą blizny. Wyciągnęłam rękę i poczułam chłodne uczucie wolności. W mych rękach spoczywały kluczyki.
Szybko zdjęłam to żelastwo z nadgarstków. Krew ciekła mi po dłoniach.
________________________________________________________________________________

    

sobota, 4 października 2014

Rozdział V

 *Harry*
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę baru. Wiedziałem, że Elizabeth jest głodna i chciałem to zmienić. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę frontowych drzwi knajpy. Popchnąłem ciężkie je i uderzył we mnie przytłaczający zapach tytoniu i przelewanego tu alkoholu. Ruszyłem w stronę baru. W miarę ładna blondynka z wyjebaną maską makijażową na mordzie zapytała: 
- Hej przystojniaku, co podać? 
Chciało mi się rzygać z powodu jej taniego podrywu. 
- Ogarnij dupe i daj mi burgera. 
Odparłem niezbyt przyjemnie no ale sory taki mamy klimat.
Przygaszona ruszyła do kuchni robić to całe gówno. Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Był to jakiś obleśny pijak. Śmierdziało od niego piwskiem na kilometr. 
- Pożycz pan trochę. 
- Weź koleś spierdalaj na izbe wytrzeźwień.  
Burkną coś niewyraźnie i znikną. W tym czasie natrętna blondynka skończyła robić burgera. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę samochodu. Usadowiłem się wygodnie na fotelu i zakręciłem kluczykiem. Usłyszałem cudowny dźwięk silnika. Tak dawno się nie ścigałem. Powoli mi tego brakowało. Tej adrenaliny buzującej w żyłach, chęci zwycięstwa, zapachu testosteronu. Stare dobre czasy....
Ruszyłem z piskiem dla podkreślenia, ze raczej tu nie wrócę. Moje myśli skupione były na Elizabeth podczas całej drogi. Była piękna... Co z tego. Była kolejną ofiarą naszego gangu. Nic więcej. Chyba.....
Dotarłem do tej starej rudery. Taka piękna kobieta nie zasługiwała na takie warunki no ale cóż to nie żadna.fundacja dla biednych.
Poszedłem w stronę pomieszczenia, w którym ją zostawiłem. Była tam. Zapłakana, załamana, sponiewierana przez los. Coś mnie zakuło.. tak w środku. Poczucie winy? Nie... Ja nie mam uczuć. Bynajmniej tak mi się wydawało.
- Hej Kochanie! Mam dla ciebie trochę jedzenia. Może to nie żaden befsztyk ale jednak coś.
Podałem jej burgera. Z odrazą w oczach i pustym żołądkiem zabrała jedzenie.
- Ej co jest?
Odsunęła się na skraj łóżka. Szkoda mi jej było. W sumie nic nie zrobiła. 
*Elizabeth* 
Nienawidziłam go. Zrobił mi tyle przykrości. Porwał mnie! To już oczywisty powód do nienawiści. 
- Pierdol się. 
Odpowiedziałam na jego pytanie. 
Po chwili poczułam piekący ból na lewym policzku. Uderzył mnie. Jego oczy płonęły gniewem. 
Pojedyncza łza spłynęła po mojej twarzy. W tym momencie wiedziałam, że nie jestem przy nim bezpieczna nawet w małym stopniu. 


_________________________________________________________________________________ Kolejny rozdział! Jak się podoba? :* Zachęcam do komentowania :D

piątek, 5 września 2014

Rozdział IV

Obudziłam się przykuta do metalowego łóżka. Wokół było pełno syfu a na krześle obok spał ON. Mój przystojny porywacz, który wczorajszej nocy przestraszył mnie na śmierć i nadal to robi.
Strasznie bolała mnie głowa. Każdy najmniejszy dźwięk sprawiał, że moje uszy krwawiły.
Nie byłam pewna gdzie jestem. Po pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że zostałam porwana!
Kajdanki założone na moje ręce wbijały mi się uporczywie w delikatną skórę nadgarstków. Byłam pewna, że powstaną tam siniaki. Mocno szarpnęłam rękami a głośny brzdęk metalu odbił się echem po pustym pomieszczeniu. Spojrzałam na niego. Jego oczy w wolnym tempie się otworzył. Serce podeszło mi do gardła a zieleń jego zaspanych oczy uderzyła we mnie. Przeszywał mnie wzrokiem. Jego loki były poburzone co wyglądało dość zabawnie. Przeczesał je swoimi długimi palcami doprowadzając je do ładu. Zauważyłam na jego ręce kilka tatuaży.
- Po co mnie porwałeś?! Czy ty jesteś normalny?!
Wydarłam się na niego nie zważając na konsekwencje.
Schylił się ku mnie i swym przyciszonym, ochrypłym od spania głosem powiedział:
- Radzę Ci siedzieć cicho skarbie. Chyba, że wolisz abym kazał popilnować Cię kilku moim starszym kumplom a tak na marginesie powiem Ci, że nie mamy w gangu żadnych lasek a im powoli nie wystarcza rączka, więc powodzenia.
Oparł się w nonszalancki sposób na krześle i wyją z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił pojedynczego i wsadził pomiędzy wargi, przygryzając go zębami.
Jego słowa wypaliły mi dziurę w mózgu. Bałam się go. Tak cholernie się go bałam.
- Dlaczego?...
Zaskomlałam przyciągając nogi do klatki piersiowej.
- Ponieważ twój kochany tatulek nie zapłacił za ostanie kilka działek ale nie bój się skarbie jak tylko odda kilkadziesiąt baniek będziesz wolna.
- C-co?
Podniosłam głowę i z zapłakanymi oczami spojrzałam na niego.
- To nie możliwe! Mój ojciec nigdy nie brał żadnych narkotyków! Kłamiesz!
Krzyczałam na niego jak obłąkana. To nie mogła być prawda ...
- Wybacz kochanie. Jeśli nie wierzysz twoja sprawa.
Powiedział unosząc się z krzesła. Podążył w stronę wyjścia. Powiodłam za nim wzrokiem.
- Yyyy... Zostań. Ja, um. Jak kolwiek masz na imię. Boję się.
Skuliłam się przytłoczona swoją bezradnością.
- Harry. - Powiedział spoglądając na mnie.
- Co? - Zapytałam zdezorientowana.
- Mam na imię Harry. - Powiedział z widocznym rozbawieniem w głosie. Niestety mi nie było do śmiechu. Zostałam porwana i nie mam zielonego pojęcia gdzie jest tata. W kółko zadawała sobie pytanie co ze mną będzie.
- Niestety muszę się oddalić kochanie. Na pewno umierasz z głodu. - powiedział na odchodne.
Harry... Coś mi mówiło, że po zostanie w moich myślach na długo.




__________________________________________________________________________________
W ten sposób powstaje nowy rozdział. Postanowiłam, że nowy rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 5 komentarzy. Przepraszam za dłuugą przerwę ale teraz blog będzie działał systematycznie. ♥
Kocham Was, dziękuję, że jesteście  :*
Ten rozdział dedykuję Darii mojej przyjaciółce. ♥ Uwielbiam Cię a tu masz buziaka od Harrego.