piątek, 4 lipca 2014

Rozdział III



   Męczyłam tatę przez resztę dnia. Chciałam abyśmy udali się na tą cholerną policję!
On tylko mnie uspokajał ale nie wychodziło mu to za dobrze.
Zaczęłam się mocno zastanowić nad dzisiejszą imprezą. Z jednej strony nie chciałam wystawić Anny a z drugiej mój tata leżał poobijany.
Wolała bym z nim zostać ale nigdzie dawno nie wychodziłam.
Weszłam do sypialni ojca i zapytałam:
- Jak się czujesz tato?
- Tak samo jak 10 minut temu. Elizabeth nie musisz się tak nade mną użalać.
Powiedział unosząc się na łokciach. Usiadłam na łóżku koło niego.
- Martwię się tato. Zrozum.
- Rozumiem ale jest to zbędne.
- Ehh… Okey, mam pytanie.
- Słucham cię Skarbie.
Poprawiłam się na łóżku. Nigdy nie było mi łatwo pytać taty czy mogę iść na imprezę. Kiedyś odbył ze mną rozmowę „ojciec-córka” i chcę to jak najszybciej zapomnieć.
- Czy mogła bym iść dzisiaj na imprezę z Anną?
Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jasne. Baw się dobrze! Odebrać Cię czy chcesz jechać sama? 
- Poradzę sobie. Dziękuję
Ucałowałam tatę w czoło najdelikatniej ja umiałam aby nie naruszyć jego poobijanej twarzy.
Uwielbiam to, że mój kontakt z tatą jest tak dobry. Cieszę się i jestem z tego dumna.
Udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Osuszyłam się i przyszła pora aby wybrać strój na wieczór. Założyłam małą czarną, wysokie koturny w tym samym kolorze. Lubiłam tą sukienkę, była o wiele bardziej seksowna niż większość moich ciuchów. Wykonałam delikatny makijaż i ułożyłam moje blond włosy w delikatne loki spadające kaskadami na ramiona. Spojrzałam na telefon. 19:40, musiałam już jechać po Annę. Zeszłam na dół.
- Pa tato!
Krzyknęłam na odchodne.
Weszłam do samochodu. Zbierałam na niego przez kilka lat i pokochałam go od razu. Po 5 minutach byłam pod domem Ann.
Wyszła z domu wyglądała nieziemsko! Od zawsze zazdrościłam jej wyglądu i figury. Wgramoliła się do samochodu w dość zabawny sposób i pocałowała mnie w policzek.
- Hej! Jak nastrój?
Zapytała podekscytowana.
- Cześć, świetnie.
Ruszyłyśmy w stronę domu Louisa. Przez całą drogę Anna opowiadała mi o nim. Podobno jest mega przystojny i lubi zabawiać się dziewczynami. Musiałam uważać.
Dotarłyśmy pod jego dom. Wow! Był ogromny! Chyba najpiękniejszy jaki widziałam! Weszłyśmy przez frontowe drzwi. Dom był już pełny pianych studentów i małoletnich. W salonie jakaś spora grupka grała w durne pijackie gry. Zakochane pary całowały się po kontach. Dla tego lubię imprezy, wszyscy są tacy spontaniczni i szczerzy. To chyba przez alkohol. Jakiś dość przystojny chłopak podszedł do mnie i zwymiotował niemal na moje buty. Poprawka to na pewno przez alkohol.
Udałam się do kuchni po jakiś bezalkoholowy napój. W końcu prowadzę. Zaczęłam sączyć picie z plastikowego kubka, aż ktoś popukał mnie w ramie. Odwróciłam się powoli nie przerywając swej czynność.
- Hej! Witam na imprezie jestem Louis. 
Jezu niemal wyplułam na niego picie! Ludzie mówią, ze jest przystojny ale to jakieś niedomówienie! To istny Bóg.    
- Cześć.
Odpowiedziałam. Jezu jak on mnie onieśmielał.
- Na tą imprezę powinno wbijać więcej takich lasek.
Puścił mi oczko i odszedł.
Zaraz, chwila czy właśnie Louis Tomlinson mnie skomplementował!? Zaczęłam rozglądać się za Anną, lecz zauważyłam coś niepokojącego. To był on… Ten koleś spod latarni. Te jego włosy, postawa ale teraz widziałam go w całej okazałości. Jego lazurowo zielone oczy, mocno zarysowana szczęka. Nie powiem był przystojny i to bardzo. Przeraziłam się. Wysłałam sms’a  Annie.
*Jadę do domu*
Po chwili odpisała.
*Ja zostaję, paa, Kocham cię.*
Ruszyłam w stronę samochodu. Wsiadłam do niego i zaczęłam jechać. Po chwili nie mogłam dalej jechać. Ktoś przebił mi opony. Boże to jakiś koszmar!. Już miałam wysiadać, kiedy ktoś z impetem otworzył drzwi od mojego samochodu. To był on! Zablokował mi wyjście przytrzymując moje drzwi. Strach, lęk, przerażenie to przymiotniki opisujące to co w tedy czułam.
*Harry*
Ale laska była przerażona. Aż tak brzydki jestem? Chciała zacząć drzeć mordę ale wpakowałem jej kilka tabletek nasennych. Szybko odleciała. To było łatwiejsze niż myślałem. Graham mówił, że to porwanie ma związek z największą akcją w tym tygodniu.
Kurde jestem w tym gangu już od 4 lat, porwałem tylu ludzi ale nigdy szef nie pieprzył, że to jest aż tak ważne.
Swoją drogą niezła ta laska. Przerzuciłem ją sobie przez ramię i zadzwoniłem do Justina. Po jednym sygnale odebrał.
- Podjeżdżaj stary.
Oznajmiłem mu i rozłączyłem się. Przyjechał po kilku minutach.
Wpakowałem laskę na tylne siedzenie i usiadłem obok niej. 
- Siema Stary. Mmmm ale cacko ci się trafiło. Zabawimy się.
Powiedział Jus patrząc się na nią wymownie.
- Trzymaj łapy od niej z daleka.
Syknąłem do niego przez zaciśnięte zęby. Wkurzał mnie ten koleś już od dawna ale, że Graham go lubi muszę się z nim użerać.
Ostatnio wpakowali mi coś pod skórę. Podobno jakiś chip. Kilku gości tłumaczyło mi, że robią to gdy ktoś działa dla nich dłużej niż 3 lata. Po tym okresie wie zbyt wiele i ryzykowne było by zgubienie takiego gościa więc dzięki tej kupie żelastwa mogą mnie namierzyć w każdej chwili.
Czuje się jak jebany robokop! Co to ma być. Ta praca coraz bardziej mnie wnerwia.
Justin zaparkował przez tą starą meliną wóz. Zabrałem laskę ze samochodu. Mmm nieźle pachniała tak … Niewinnie? Ej Harry co jest?! Nie lubisz takich dziewczyn. Ale ta jest inna.
Jezuu co się ze mną do cholery dzieje gadam sam ze sobą!?
Położyłem tą dziewczynę o nieziemskim zapachu na starym metalowym łóżku, na którym leżał tylko wysłużony, podarty materac i przykułem ją do posłania kajdankami. Niezły syf tam był. Pomyślałem iż, przydało by się posprzątać. Stwierdziłem więc, że powiem Justinowi i zrobi to jak posłuszny piesek. Głupi dzieciak.
Coś mi mówiło, że laska nie wybudzi się zbyt prędko. Więc postanowiłem posiedzieć przy niej i poczekać. Niestety byłem zmęczony i szybko odpłynąłem.   


  __________________________________________________
kolejny rozdział! Jak obiecałam troszkę dłuższy a no i pojawiła się perspektywa Harrego. Mam nadzieję, że się podoba. :* Dziękuję za wejścia i komentarze! ♥

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział II



   Wstałam rano. Bolał mnie kark. Nie spałam dobrze, budziłam się kilka razy aby sprawdzić czy tata wrócił. Nie było go w domu przez całą noc… Udałam się na dół do kuchni. Wypiłam szklankę soku jak to mam w zwyczaju.


Gdy miałam zamiar ruszyć na poszukiwania taty rozległ się odgłos zamykania drzwi frontowych. Wbiegłam do korytarza i zobaczyłam coś czego nigdy nie spodziewała bym się zobaczyć. Mój ojciec był cały zakrwawiony. Miał rozciętą dolną wargę, prawy łuk brwiowy i podbite oczy. Podbiegłam do niego czym prędzej. Rękawem piżamy wytarłam krew z jego twarzy.


-Boże tato! Kto ci to zrobił? Dobrze się czujesz?!


Zapytałam zdenerwowana i zła na sprawców tego czynu.


- Spokojnie córeczko. To nic takiego. Jakaś grupka nastolatków postanowiła się zabawić i tak się to skończyło.


Powiedział cicho i z tego co usłyszałam ze strachem w głosie. Było to bardzo niepokojące.


- Tato ja tego tak nie zostawię! Jedziemy na policję. W tej chwili.


Już chwytałam za klucze od samochodu gdy tata zatrzymał mnie.


- Hej Elizabeth już w porządku, dawno uciekli. Policja nic nie wskóra. Lepiej podaj mi troszkę lodu jeśli możesz.


Ruszyłam w stronę kuchni a tata usadowił się na kanapie. Coś w jego zachowaniu było nie tak. Był zmartwiony, przygnębiony i … Przestraszony? Nie wiem ale na pewno coś było nie tak.


Podałam mu zmrożony groszek a on z ulgą opadł na kanapę. Wyglądał okropnie. Porozdzierana koszula. Sine oko. Poobijana twarz. Nie mogłam tak tego zostawić, no po prostu nie mogłam.


Och, jak mało wtedy wiedziałam…


_________________________________________________________________________________


Kolejny rozdział!  Sorki, że taki krótki ;// ale następny nadrobi! 
Dziękuję za komentarze to bardzo motywujące! ♥ 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział I



Spojrzałam na zegarek. Ugh! Jeszcze 15 minut do końca zajęć. Skupiłam swą uwagę na Annie, która obczajała nowego nauczyciela. W sumie przystojny ale nie dla mnie. Źle mu z oczu patrzy…
Rozległ się dzwonek. Wszyscy opuścili klasę. Boże jak się cieszę, że to już piątek! Zaczekałam za Anną i razem ruszyłyśmy w stronę drzwi frontowych szkoły.
- Leci na mnie! Mówię ci.
Ann zachwycała się nauczycielem.
- Okey, może jest przystojny ale z 10 lat starszy! Jak możesz się nim jarać?
- Jest boski El! Przyznaj.
- Okey, Okey! Zgadzam się. 
Uniosłam ręce w obronnym geście.
Ruszyłyśmy w stronę naszych domów. Po drodze Ann namówiła mnie na jutrzejszą imprezę u Louisa Tomlinsona. Nie znam go osobiście ale podobno fajny facet. Na imprezach u niego nie można się nudzić.
   W pewnej chwili zrozumiałam, że jakiś zakapturzony mężczyzna podąż za nami już od kilkunastu minut.
- Ej ten koleś za nami jest podejrzany.
Zwróciłam się do koleżanki
- Ehh… pewnie jaki kibol. Nie znoszę ich! Luzik El.
Uspokoiła mnie Anna. Pewnie ma rację. Często przesadzam. Dotarłyśmy pod mój dom.
- Pa Kotku, bądź u mnie o ósmej.
Pożegnała mnie przyjaciółka.
- Pa. Kocham Cię!
Tymi słowami zakończyłam naszą rozmowę.
Weszłam do domu.
- Cześć Tatku!
Krzyknęłam z korytarza pozbywając się z nóg moich znoszonych tomsów.
- Hej Kochanie!
Dobiegł do mnie głos mojego taty z kuchni. Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam mego ukochanego ojca przy stole zatopionego w stercie papierów. Ehh… ta jego praca w domu. Z jednej strony jest to pożyteczne ale i uciążliwe. Tata przebywa wtedy w domu ciałem lecz nie umysłem.
- Jest coś na obiad? Umieram z głodu.
- W lodówce jest zupa. Jeśli możesz odgrzej ją sobie Kochanie. Mam do załatwienia jeszcze kilka spraw namieście. Potrzebujesz czegoś?
- Ciebie…
Odparłam ze smutkiem ale i szczerością.
- Och. Skarbie przepraszam. Nie zejdzie mi długo.
Powiedział mój zapracowany ojciec całując mnie w czoło. Usłyszałam trzaśniecie frontowych drzwi i zostałam sama ze swoimi myślami i odgrzaną zupą. Postanowiłam skorzystać ze samotności więc zjadłam posiłek na kanapie czego surowo zabraniał tata.
Muszę przyznać jak na samotnego ojca daję radę, no i jest świetnym kucharzem. Tęsknię za mamą. Już tyle lat minęło od jej śmierci. Nigdy się z tym nie pogodzę. Nie można zaakceptować utraty tak bliskiej osoby, da się co najwyżej nauczyć z tym żyć.  
   Po pysznym posiłku udałam się do mojego pokoju. Resztkami sił odrobiłam zadania domowe. Stwierdziłam, iż po jutrzejszej imprezie będę leczyć kaca więc wole mieć to z głowy, niż spisywać pracę domową na kolanie w poniedziałek. Po zakończeniu nauki ruszyłam w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem, patrząc na swoje odbicie starałam się odnaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Czemu tata jeszcze nie wrócił? To pewnie przez korek lub jakiś wypadek na drodze, już kiedyś się to zdarzyło. 
   Weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę a ciepła ciecz działała na moje spięte i zmęczone ciało jak naturalny balsam. 
Osuszyłam się i przebrałam w luźną piżamę. Od zawsze cenię sobie wygodę. 
Taty nadal nie było. Pomyślałam, że coś nie gra. Martwiłam się o niego ale jest dorosły. Dotarło do mnie, że na pewno nic mu się nie stało. 
   Nie wiedziałam w tedy jak bardzo się mylę.  
Aby ochłonąć otworzyłam okno i usiadłam na parapecie w swoim pokoju.  Często to robię, uspokaja mnie to, pozwala uciec od problemów. Noc była zaskakująco ciepła. Gwieździste niebo rozpościerało się nad moją głową. Był to cudowny widok lecz nie to przykuło mą uwagę... 
   Zatrzymałam swój wzrok na postaci opartej w nonszalancki sposób o starą latarnię na przeciwko mojego domu. W blasku latarni widać było, że jest to wysoki młodzieniec z burzą loków wpatrujący się w moją postać. 
   Przeraziłam się! Zamknęłam szybko okno a kontem oka zauważyłam, że tajemniczy mężczyzna udał się wzdłuż ulicy i znikną za rogiem. 
Coraz  mniej mi się to podobało. To całe zniknięcie taty, tajemniczy facet, domniemany kibol... 
Wiedziałam, że tej nocy nie zasnę spokojnie. 


__________________________________________________________________________________


Jak I rozdział? ;D 
Zastanawiam się czy pisać dalej... chyba nie jest mi to przeznaczone XDDD





wtorek, 1 lipca 2014

Prolog.



Strach opanował każdą część mojego ciała. Bałam się go.


Co z moim ojcem!?


Mam dość ale muszę być silna dla niego.


- Wstawaj!


Wyrwał mnie z zamyślenia głos mego oprawcy. Zieleń jego oczu przeszyła mnie na wylot. Próbowałam dźwignąć się resztkami sił ale rana na nodze nie ułatwiała sprawy.


- Rób co mówię jeśli chcesz żyć!


Złapał mnie z ogromną siłą za ramię i zmusił do wstania.


- Nie rób mi nic …


Wyszeptałam resztkami sił. 


___________________________________________________________________
Jak podoba się prolog? ;D 
Proszę o komentarze. :*