*Harry*
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę baru. Wiedziałem, że Elizabeth jest głodna i chciałem to zmienić. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę frontowych drzwi knajpy. Popchnąłem ciężkie je i uderzył we mnie przytłaczający zapach tytoniu i przelewanego tu alkoholu. Ruszyłem w stronę baru. W miarę ładna blondynka z wyjebaną maską makijażową na mordzie zapytała:
- Hej przystojniaku, co podać?
Chciało mi się rzygać z powodu jej taniego podrywu.
- Ogarnij dupe i daj mi burgera.
Odparłem niezbyt przyjemnie no ale sory taki mamy klimat.
Przygaszona ruszyła do kuchni robić to całe gówno. Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Był to jakiś obleśny pijak. Śmierdziało od niego piwskiem na kilometr.
- Pożycz pan trochę.
- Weź koleś spierdalaj na izbe wytrzeźwień.
Burkną coś niewyraźnie i znikną. W tym czasie natrętna blondynka skończyła robić burgera. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę samochodu. Usadowiłem się wygodnie na fotelu i zakręciłem kluczykiem. Usłyszałem cudowny dźwięk silnika. Tak dawno się nie ścigałem. Powoli mi tego brakowało. Tej adrenaliny buzującej w żyłach, chęci zwycięstwa, zapachu testosteronu. Stare dobre czasy....
Ruszyłem z piskiem dla podkreślenia, ze raczej tu nie wrócę. Moje myśli skupione były na Elizabeth podczas całej drogi. Była piękna... Co z tego. Była kolejną ofiarą naszego gangu. Nic więcej. Chyba.....
Dotarłem do tej starej rudery. Taka piękna kobieta nie zasługiwała na takie warunki no ale cóż to nie żadna.fundacja dla biednych.
Poszedłem w stronę pomieszczenia, w którym ją zostawiłem. Była tam. Zapłakana, załamana, sponiewierana przez los. Coś mnie zakuło.. tak w środku. Poczucie winy? Nie... Ja nie mam uczuć. Bynajmniej tak mi się wydawało.
- Hej Kochanie! Mam dla ciebie trochę jedzenia. Może to nie żaden befsztyk ale jednak coś.
Podałem jej burgera. Z odrazą w oczach i pustym żołądkiem zabrała jedzenie.
- Ej co jest?
Odsunęła się na skraj łóżka. Szkoda mi jej było. W sumie nic nie zrobiła.
Burkną coś niewyraźnie i znikną. W tym czasie natrętna blondynka skończyła robić burgera. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę samochodu. Usadowiłem się wygodnie na fotelu i zakręciłem kluczykiem. Usłyszałem cudowny dźwięk silnika. Tak dawno się nie ścigałem. Powoli mi tego brakowało. Tej adrenaliny buzującej w żyłach, chęci zwycięstwa, zapachu testosteronu. Stare dobre czasy....
Ruszyłem z piskiem dla podkreślenia, ze raczej tu nie wrócę. Moje myśli skupione były na Elizabeth podczas całej drogi. Była piękna... Co z tego. Była kolejną ofiarą naszego gangu. Nic więcej. Chyba.....
Dotarłem do tej starej rudery. Taka piękna kobieta nie zasługiwała na takie warunki no ale cóż to nie żadna.fundacja dla biednych.
Poszedłem w stronę pomieszczenia, w którym ją zostawiłem. Była tam. Zapłakana, załamana, sponiewierana przez los. Coś mnie zakuło.. tak w środku. Poczucie winy? Nie... Ja nie mam uczuć. Bynajmniej tak mi się wydawało.
- Hej Kochanie! Mam dla ciebie trochę jedzenia. Może to nie żaden befsztyk ale jednak coś.
Podałem jej burgera. Z odrazą w oczach i pustym żołądkiem zabrała jedzenie.
- Ej co jest?
Odsunęła się na skraj łóżka. Szkoda mi jej było. W sumie nic nie zrobiła.
*Elizabeth*
Nienawidziłam go. Zrobił mi tyle przykrości. Porwał mnie! To już oczywisty powód do nienawiści.
- Pierdol się.
Odpowiedziałam na jego pytanie.
Po chwili poczułam piekący ból na lewym policzku. Uderzył mnie. Jego oczy płonęły gniewem.
Pojedyncza łza spłynęła po mojej twarzy. W tym momencie wiedziałam, że nie jestem przy nim bezpieczna nawet w małym stopniu.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział! Jak się podoba? :* Zachęcam do komentowania :D
Ahhh... Cudowny ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na next, chwila grozy xd
http://still-the-one-ff.blogspot.com/