Męczyłam tatę
przez resztę dnia. Chciałam abyśmy udali się na tą cholerną policję!
On tylko mnie uspokajał ale nie wychodziło mu to za
dobrze.
Zaczęłam się mocno zastanowić nad dzisiejszą imprezą. Z
jednej strony nie chciałam wystawić Anny a z drugiej mój tata leżał poobijany.
Wolała bym z nim zostać ale nigdzie dawno nie
wychodziłam.
Weszłam do sypialni ojca i zapytałam:
- Jak się czujesz tato?
- Tak samo jak 10 minut temu. Elizabeth nie musisz się
tak nade mną użalać.
Powiedział unosząc się na łokciach. Usiadłam na łóżku
koło niego.
- Martwię się tato. Zrozum.
- Rozumiem ale jest to zbędne.
- Ehh… Okey, mam pytanie.
- Słucham cię Skarbie.
Poprawiłam się na łóżku. Nigdy nie było mi łatwo pytać
taty czy mogę iść na imprezę. Kiedyś odbył ze mną rozmowę „ojciec-córka” i chcę
to jak najszybciej zapomnieć.
- Czy mogła bym iść dzisiaj na imprezę z Anną?
Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jasne. Baw się dobrze! Odebrać Cię czy chcesz jechać
sama?
- Poradzę sobie. Dziękuję
Ucałowałam tatę w czoło najdelikatniej ja umiałam aby
nie naruszyć jego poobijanej twarzy.
Uwielbiam to, że mój kontakt z tatą jest tak dobry.
Cieszę się i jestem z tego dumna.
Udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic.
Osuszyłam się i przyszła pora aby wybrać strój na wieczór. Założyłam małą
czarną, wysokie koturny w tym samym kolorze. Lubiłam tą sukienkę, była o wiele
bardziej seksowna niż większość moich ciuchów. Wykonałam delikatny makijaż i
ułożyłam moje blond włosy w delikatne loki spadające kaskadami na ramiona.
Spojrzałam na telefon. 19:40, musiałam już jechać po Annę. Zeszłam na dół.
- Pa tato!
Krzyknęłam na odchodne.
Weszłam do samochodu. Zbierałam na niego przez kilka
lat i pokochałam go od razu. Po 5 minutach byłam pod domem Ann.
Wyszła z domu wyglądała nieziemsko! Od zawsze
zazdrościłam jej wyglądu i figury. Wgramoliła się do samochodu w dość zabawny
sposób i pocałowała mnie w policzek.
- Hej! Jak nastrój?
Zapytała podekscytowana.
- Cześć, świetnie.
Ruszyłyśmy w stronę domu Louisa. Przez całą drogę Anna
opowiadała mi o nim. Podobno jest mega przystojny i lubi zabawiać się
dziewczynami. Musiałam uważać.
Dotarłyśmy pod jego dom. Wow! Był ogromny! Chyba
najpiękniejszy jaki widziałam! Weszłyśmy przez frontowe drzwi. Dom był już
pełny pianych studentów i małoletnich. W salonie jakaś spora grupka grała w
durne pijackie gry. Zakochane pary całowały się po kontach. Dla tego lubię
imprezy, wszyscy są tacy spontaniczni i szczerzy. To chyba przez alkohol. Jakiś
dość przystojny chłopak podszedł do mnie i zwymiotował niemal na moje buty.
Poprawka to na pewno przez alkohol.
Udałam się do kuchni po jakiś bezalkoholowy napój. W końcu
prowadzę. Zaczęłam sączyć picie z plastikowego kubka, aż ktoś popukał mnie w
ramie. Odwróciłam się powoli nie przerywając swej czynność.
- Hej! Witam na imprezie jestem Louis.
Jezu niemal wyplułam na niego picie! Ludzie mówią, ze
jest przystojny ale to jakieś niedomówienie! To istny Bóg.
- Cześć.
Odpowiedziałam. Jezu jak on mnie onieśmielał.
- Na tą imprezę powinno wbijać więcej takich lasek.
Puścił mi oczko i odszedł.
Zaraz, chwila czy właśnie Louis Tomlinson mnie
skomplementował!? Zaczęłam rozglądać się za Anną, lecz zauważyłam coś
niepokojącego. To był on… Ten koleś spod latarni. Te jego włosy, postawa ale
teraz widziałam go w całej okazałości. Jego lazurowo zielone oczy, mocno
zarysowana szczęka. Nie powiem był przystojny i to bardzo. Przeraziłam się.
Wysłałam sms’a Annie.
*Jadę do domu*
Po chwili odpisała.
*Ja zostaję, paa,
Kocham cię.*
Ruszyłam w stronę samochodu. Wsiadłam do niego i
zaczęłam jechać. Po chwili nie mogłam dalej jechać. Ktoś przebił mi opony. Boże
to jakiś koszmar!. Już miałam wysiadać, kiedy ktoś z impetem otworzył drzwi od
mojego samochodu. To był on! Zablokował mi wyjście przytrzymując moje drzwi.
Strach, lęk, przerażenie to przymiotniki opisujące to co w tedy czułam.
*Harry*
Ale laska była przerażona. Aż tak brzydki jestem?
Chciała zacząć drzeć mordę ale wpakowałem jej kilka tabletek nasennych. Szybko
odleciała. To było łatwiejsze niż myślałem. Graham mówił, że to porwanie ma
związek z największą akcją w tym tygodniu.
Kurde jestem w tym gangu już od 4 lat, porwałem tylu
ludzi ale nigdy szef nie pieprzył, że to jest aż tak ważne.
Swoją drogą niezła ta laska. Przerzuciłem ją sobie
przez ramię i zadzwoniłem do Justina. Po jednym sygnale odebrał.
- Podjeżdżaj stary.
Oznajmiłem mu i rozłączyłem się. Przyjechał po kilku
minutach.
Wpakowałem laskę na tylne siedzenie i usiadłem obok
niej.
- Siema Stary. Mmmm ale cacko ci się trafiło. Zabawimy
się.
Powiedział Jus patrząc się na nią wymownie.
- Trzymaj łapy od niej z daleka.
Syknąłem do niego przez zaciśnięte zęby. Wkurzał mnie
ten koleś już od dawna ale, że Graham go lubi muszę się z nim użerać.
Ostatnio wpakowali mi coś pod skórę. Podobno jakiś
chip. Kilku gości tłumaczyło mi, że robią to gdy ktoś działa dla nich dłużej
niż 3 lata. Po tym okresie wie zbyt wiele i ryzykowne było by zgubienie takiego
gościa więc dzięki tej kupie żelastwa mogą mnie namierzyć w każdej chwili.
Czuje się jak jebany robokop! Co to ma być. Ta praca
coraz bardziej mnie wnerwia.
Justin zaparkował przez tą starą meliną wóz. Zabrałem
laskę ze samochodu. Mmm nieźle pachniała tak … Niewinnie? Ej Harry co jest?! Nie lubisz takich dziewczyn. Ale ta jest inna.
Jezuu co się ze mną do cholery dzieje gadam sam ze
sobą!?
Położyłem tą dziewczynę o nieziemskim zapachu na starym
metalowym łóżku, na którym leżał tylko wysłużony, podarty materac i przykułem
ją do posłania kajdankami. Niezły syf tam był. Pomyślałem iż, przydało by się
posprzątać. Stwierdziłem więc, że powiem Justinowi i zrobi to jak posłuszny
piesek. Głupi dzieciak.
Coś mi mówiło, że laska nie wybudzi się zbyt prędko.
Więc postanowiłem posiedzieć przy niej i poczekać. Niestety byłem zmęczony i
szybko odpłynąłem.
__________________________________________________
kolejny rozdział! Jak obiecałam troszkę dłuższy a no i pojawiła się perspektywa Harrego. Mam nadzieję, że się podoba. :* Dziękuję za wejścia i komentarze! ♥